Feeds:
Wpisy
Komentarze

Posts Tagged ‘AFF’

earl

 

EARL I JA, I UMIERAJĄCA DZIEWCZYNA
6th American Film Festival
reż. Alfonso Gomez-Rejon

moja ocena: 6.5/10

 

To film sympatyczny sympatycznością swoich bohaterów. Ogromnie przytłoczonego przeświadczeniem o własnej banalności Grega, jego kumpla z przypadku Earla oraz Rachel, umierającej na białaczkę nastolatki. Z relacji tej trójki wyłania się może dość oczywisty i pospolity obraz okresu dojrzewania – czasu burzy i naporu, w którym obowiązkowo znajduje się po równo miejsca na uśmiech i łzy. Duży ciekawszy staje się film Alfonso Gomeza-Rejona, gdy stara się oswoić ludzką śmiertelność i stratę, jaka ewentualnie może się pojawić, gdy odejdzie bliska i ukochana osoba. Dużo jest w tym ckliwości, ale też niewymuszonej prostolinijności i jakiegoś takiego rozczulającego autentyzmu. W końcu „Earl i ja, i umierająca dziewczyna” na piedestale stawia kino jako sztukę, która nie tylko stanowi najlepsze i nieoczekiwane antidotum na bolesny banał codzienności, ale też przekazuje uczucia. Szczególnie wtedy, gdy brakuje właściwych słów. Za te kilka fajnych, prostych prawd wybaczam twórcom filmu zarówno przestylizowane dialogi, jak i fabularne klisze, powielane kolejno przez różne, sundance’owe odkrycia.

 

 

***

Kasia na AFF powered by:

Read Full Post »

W kinie: Rozrywka (AFF)

rozrywka

 

ROZRYWKA
6th American Film Festival
reż. Rick Alverson

moja ocena: 6.5/10

 

Nudna rutyna wyjątkowo nieatrakcyjnego komika, który niczym komiwojażer podróżuje po prowincjonalnej Ameryce, sprzedając swoje osobliwe żarty w najbardziej obskurnych miejsca w kraju, jako metafora życia. Ciągu okrutnie monotonnych zdarzeń, bolesnych potknięć, odartych z jakiejkolwiek niezwykłości rozwlekłych epizodów oraz rzucanych tu i ówdzie drętwych dowcipów, z który nikt się nie śmieje. W takich okolicznościach do rangi monotematycznego żartu urasta właśnie ludzka egzystencja. Na mapie współczesnego kina amerykańskiego nie ma drugiej takiej postaci jak Rick Alverson. Ten gość robi filmy tak niewygodne, niesztampowe i gęste, że brak przyjemności z ich oglądania staje się wysmakowaną, acz niełatwą przyjemnością samą w sobie. W „Rozrywce” metaforyka jest dość przejrzysta, a jednak wyrafinowana i nawet zdając sobie z tego sprawę, ciągle trudno przez nią przebrnąć. Monotonia jest po prostu monotonią, marazm – marazmem, beznadzieja – beznadzieją. „Rozrywka” kłuje w oczy i zmusza do wiercenia się w fotelu. Gregg Turkington w roli nieznośnie mizernego komedianta jest absolutnie genialny i elegijnie żałosny. Jego historia staje się posępnego komika żałobnym rapsodem. Bez patosu śmierci, ze smutną, wyjątkowo nieśmieszną egzystencją na pierwszym planie.

 

 

***

Kasia na AFF powered by:

Read Full Post »

W kinie: Eksperymentator (AFF)

exper

 

EKSPERYMENTATOR
6th American Film Festival
reż. Michael Almereyda

moja ocena: 6/10

 

Kulisy kultowego, głośnego i kontrowersyjnego eksperymentu Stanley’a Milgrama, który niepokojony tym, jak gładko i bez zakłóceń funkcjonowała machina eksterminacji ludności żydowskiej dokonywana przez nazistowskie Niemcy, rozpoczął badania nad posłuszeństwem wobec autorytetu. Z filmu Michaela Almereydy wyłania się obraz naukowca, który skupiając się na własnym eksperymencie, nie dostrzega biorącego w nim udział czynnika ludzkiego. To na pewno podejście godne krytyki, ale zaskakujące jednak okazało się to, jak łatwo naukowe środowisku, zasłaniając się etyką społeczno-psychologicznych eksperymentów, łatwo porzuciły jakąkolwiek refleksję nad wynikami badań Milgrama. Historia chyba jednak stanęła po stronie naukowca-pioniera, nie gloryfikując jego metod, ale przynosząc czarne chmury nad obrazem prawdziwej natury człowieka. Plus niepokojący Peter Sarsgaard w roli Stanley’a Milgrama.

 

 

***

Kasia na AFF powered by:

Read Full Post »

digging

 

NIE IGRAJ Z OGNIEM
6th American Film Festival
reż. Joe Swanberg

moja ocena: 6.5/10

 

To zdecydowanie jeden z najlepszych filmów, jakie w swojej krótkiej, acz bogatej karierze stworzył Joe Swanberg. Nie pierwszy raz 34-letni reżyser przygląda się małżeńskim relacjom, ale do tej pory niezbyt często prezentował aż tak błyskotliwe spojrzenie na tę tematykę. W bardzo zgrabnej tragifarsie przedstawił Tima i Lee – parę, która niedawno została rodzicami, prowadząc przy tym całkiem znośną, normalną egzystencję. W ich życiu nie brak jednak wątpliwości i obaw związanych przede wszystkim z rodzicielstwem i rutynizacją ich związku. Jeden weekend, który spędzą z dala od siebie i swojego dziecka, pozwoli im nabrać dystansu, zdrowej perspektywy i dojść do wniosku, co na tym etapie ich życia naprawdę się liczy. Widzom zaś da okazję do znakomitej zabawy.

 

 

***

Kasia na AFF powered by:

Read Full Post »

W kinie: 7 dni w piekle (AFF)

7days

 

7 DNI W PIEKLE
6th American Film Festival
reż. Jake Szymanski

moja ocena: 7/10

 

„7 Days in Hell” to fikcyjna, utrzymana w paradokumentalnej formie fabuła (mockument?) o najdłuższym tenisowym meczu w historii tenisa ziemnego. Bardzo niepoważna. Faktycznie podobna rozgrywka (choć zdecydowanie krótsza i na pewno mniej widowiskowa niż ta w filmie) została rozegrana na Wimbledonie w 2010 roku, gdy naprzeciwko siebie stanęli John Isner i Nicolas Muhut. Amerykanin i Francuz potrzebowali ponad 11 godzin i 3 dni, by rozstrzygnąć pojedynek. To spotkanie zostało wyróżnione pamiątkową tabliczką umieszczoną w pobliżu kortu nr 18 na londyńskim obiekcie, a całemu wydarzeniu poświęcono niemalże tyle miejsce w wimbledońskim muzeum, co paradom przy siatce Borisa Beckera i jego wielkoszlemowym tytułom. W „7 Days in Hell” naprzeciw siebie stają wyglądający jak młody Andre Agassi Aaron Williams i złote dziecko brytyjskiego tenisa Charles Poole. Historyczny pojedynek ma swoje atrakcyjne, pokręcone tło… (czytaj dalej)

 

 

***

Kasia na AFF powered by:

Read Full Post »

W kinie: Steve Jobs (AFF)

stevej

 

STEVE JOBS
6th American Film Festival
reż. Danny Boyle

moja ocena: 6/10

 

Nie sądzę, czy warto się rozwodzić nad tym, ile wspólnego film Boyle’a ma z rzeczywistością i jak blisko leży prawdy o kultowym prezesie Apple’a. Niby Aaron Sorkin pisząc scenariusz filmu, mocno opierał się na głośnej i bestsellerowej książce o Jobsie autorstwa Waltera Isaacsona, ale skupił się raptem na paru epizodach z jego biografii, w której przy okazji chciał też upchnąć wiele pobocznych wątków (np. dzieciństwo Steve’a). Zatem śledząc kulisy premiery Macintosha w 1984 roku, potem komputera NeXT w 1988, aż w końcu iMaca w 1998, poznajemy skłóconego ze światem egoistę, przekonanego o własnej wielkości i nieomylności geniusza, który w głowie zawsze ma jakiś bigger picture i wizję zdecydowanie wyprzedzającą czasy, w których funkcjonuje. Trzeba przyznać, że pomysł Danny’ego Boyle, by skupić się na trzech kluczowych fragmentach z życia Steve’a Jobsa, był całkiem niezły, bo reżyser uniknął w ten sposób banalnej narracji tradycyjnego biophica. Problem w tym, że jego film jest zdecydowanie przegadany, główny bohater definiowany jest właściwie tylko poprzez konfrontacyjne dyskusje, rozmowy i przede wszystkim kłótnie z ludźmi ze swojego otoczenia. Dużo miejsca w dziele Boyle’a zajmują relacje Jobsa z córką, Lisą. Naprawdę aż trudno w to uwierzyć, że w kluczowych momentach swojej kariery współtwórca Apple’a tyle czasu poświęcał na rozwiązywanie problemów z dzieckiem, którego nawet nie uznawał za swoje. W końcu ta historyjka o pojednaniu odrzucanej córki i jej niełatwego we współżyciu opiekuna zaczyna dominować nad całością, czyli portretem geniusza-egoisty. Tak naprawdę „Steve Jobs” to jednak popis jednego człowieka, Michaela Fassbendera w tytułowej roli. Przyćmił on Boyle’a, który momentami robił, co mógł, by uciec od irytującego, familijnego pomysłu Sorkina. Przyćmił też resztę obsady, w której znaleźli się Kate Winslet czy Jeff Daniels. Fassbender ze swoją wizją Jobsa wyszedł zdecydowanie poza nie tak dobrą, jakbyśmy się spodziewali, orkiestrę, kryjąc jej fałsze i potknięcia. To chyba ta rola, Michaelu Fassbenderze.

 

 

***

Kasia na AFF powered by:

Read Full Post »

00diary

 

The DIARY OF THE TEENAGE GIRL
6th American Film Festival
reż. Marielle Heller

moja ocena: 6.5/10

 

„The Diary of a Teenage Girl” to spełnione marzenie feministek. Film, w którym udało się uciec od cukierkowej aury kobiecego dorastania, pokazując je bardziej odważnie – jako okres poszukiwań i odpowiedzi na pytania związane z ciałem i seksualnością. 15-letnia Minnie Goetz mieszka z matką i siostrą w San Francisco. Jest połowa lat 70. Nie da się ukryć, że dziewczyna dojrzewa. Obserwuje nie tylko swoje ciało, ale też płci przeciwnej. Na polu związanym z seksualnością osiągnęła właśnie pierwszy sukces – skutecznie uwiodła chłopaka swojej matki i nie chce, by łóżkowy epizod ze starszym mężczyzną nie był jej ostatnim. Swoje cielesno-erotyczne przygody postanawia opisywać na magnetofonowym audio pamiętniku. Filmy coming-of-age to jeden z najbardziej eksploatowanych gatunków nie tylko w amerykańskim kinie. Ilość produkcji o tej tematyce produkowana każdego roku sprawia, że ciężko po kolejnym tytule oczekiwać jakichś rewolucji. Marielle Heller jednak udało się w tę popularną estetykę tchnąć nieco świeżości… (czytaj dalej)

 

 

***

Kasia na AFF powered by:

Read Full Post »

W kinie: Grandma (AFF)

00grandma

 

GRANDMA
6th American Film Festival
reż. Paul Weitz

moja ocena: 6.5/10

 

Fantastyczna Lily Tomlin jako babcia nieszczęśliwej nastolatki Sage, która poszukuje pieniędzy na przerwanie nieplanowanej ciąży. Boi się powiedzieć zaborczej i gniewnej matce, więc szuka pomocy u innych bliskich. Babcia dziewczyny nie jest jednak typową starszą panią. Elle to poetka i erudytka, lesbijka, która spędziła prawie 40 lat ze swoją partnerką, a gdy ta zmarła, kobieta została sama. Ma trudny charakter, więc ciężko jej podtrzymywać kontakty z ludźmi. Dzień spędzony z Sage na poszukiwaniu funduszy na zabieg pokaże pokrętne ścieżki życia Elle, jej skomplikowane relacje z bliskimi, w tym z córką, matką jej wnuczki. „Grandma” to urokliwy i wzruszający film o kobiecych wyborach, z delikatnością mówiący o tym, o czym raczej się nie mówi w kinie głównego nurtu. W końcu to też familijne kino o tematyce LGBT, z sympatią odnoszące się do swoich niedoskonałych przecież bohaterek oraz uczące pokory i szacunku wobec ludzkiego prawa do podejmowania własnych wyborów.

 

 

***

Kasia na AFF powered by:

Read Full Post »

W kinie: Serce Psa (AFF)

00heartdog

 

SERCE PSA
6th American Film Festival
reż. Laurie Anderson

moja ocena: 6/10

 

Kino wybitnie osobiste, humanistyczne i emocjonalne oraz ekstremalnie radykalne w formie. Jednocześnie subtelne i poetyckie. Nawet jeśli Laurie Anderson łączy w „Sercu Psa” różne filmowe techniki (od archiwalnych materiałów nakręconych kamerą Super8 po elementy animowane oraz zwykłe zbliżenia na zdjęcia i grafiki), ciężko rozpatrywać jej dzieło w filmowych kategoriach. To bowiem rzecz na wskroś artystyczna, ruchomy esej, w którym Anderson potraktowała odejście ukochanego psa jako pretekst do autorefleksji o śmierci, miłości, sztuce, współczesnym świecie. Artystka pięknie operuje nie tylko słowem, ale też obrazem i dźwiękiem, tworząc rodzaj intrygującego, intymnego performance’u, z którym, dzięki wykorzystaniu języka i technik filmowych, za pośrednictwem kinowego ekranu obcować może każdy.

 

 

***

Kasia na AFF powered by:

Read Full Post »

W kinie: James White (AFF)

00james

 

JAMES WHITE
6th American Film Festival
reż. Josh Mond

moja ocena: 6/10

 

Nagroda Publiczności na tegorocznym festiwalu w Sundance zaskakująco powędrowała do tego właśnie filmu. Skromnego i na wskroś emocjonalnego dramatu o śmierci matki. James White to taki nie do końca ogarnięty życiowo facet, który nieco z konieczności priorytetem w swojej egzystencji uczynił opiekę nad śmiertelnie chorą matką. Nie ma stałego zajęcia, własnej rodziny ani jakichś poważnych obowiązków, więc trochę nieporadnie pełni rolę opiekuna schorowanej, bliskiej mu osoby. James kocha swoją matkę, niedawno zmarł też ojciec (choć z nim od kilku lat nie miał dobrego kontaktu), widać więcej, jak ciężko znosi ewentualną okoliczność, iż niedługo pozostanie na świecie praktycznie sam. Josh Mond używa dużo oczywistych chwytów, byśmy mieli wrażenie, że jesteśmy bardzo blisko dramatu Jamesa. Kamera często podchodzi do bohatera bardzo blisko, pokazując dokładnie jego pot, łzy i cierpienie. Kapitalnie ze swoją rolą poradził sobie Christopher Abbott, który potrafił stworzyć złożony, wiarygodny i przekonywujący portret człowieka mocno przeżywającego osobistą tragedię.

 

 

***

Kasia na AFF powered by:

Read Full Post »

Older Posts »